Poza tłuszczami, pochodzenia
zwierzęcego (masło, smalec, śmietana) i mięsem jako takim, najbardziej
cenione przez optymalnych są wędliny. Zwłaszcza tłuste wędliny z mięsa
wieprzowego. Są one wyśmienitym źródłem cennego tłuszczu i
wysokowartościowego białka trudnego do zastąpienia innymi produktami.
Na pozór wydawać by się mogło, że zakup
wędlin w przyzwoitym gatunku nie powinien nastręczać jakichkolwiek
trudności - wszak sklepów mięsnych w Polsce, póki co, nie
brakuje, a i w marketach półki pełne są wędlin i mięsnych
różności. Paradoksalnie, w tym morzu obfitości sprawa nie jest
taka prosta, bo wędliny oferowane nam przez współczesny przemysł
mięsny są właściwie zupełnie... niejadalne! A to z kilku, zasadniczych
przyczyn. Dziś znakomita większość producentów wędlin, na potęgę
faszeruje swoje wyroby białkiem roślinnym, skrobią itd. A to dlatego,
że ten dodatek pozwala zaoszczędzić na surowcu i nasycić wędliny wodą,
którą nam potem sprzedają. Ponad to, nie wiemy tak naprawdę ile
tego białka jest do wędlin dodawane i w jaki sposób można by je
wliczyć do bilansu BTW. Ale to nie koniec machlojek wyczynianych przez
polskich producentów. Dziś z 1 kilograma, np. szynki (i innych
mięs) powstaje ok. 1,8 kg. przedmiotu (bo przecież nie jedzenia),
który leży na półce w sklepie. Jakim cudem? Ano bardzo
prosto. Mięso jest po prostu nasycane żelatyną, która pozwala
"napchać" w nie sporo wody. Oczywiście, taki produkt jest obrzydliwy w
smaku, a więc dodawane do niego są rozmaite chemiczne "polepszacze"
smaku i konserwanty. Łatwo można przekonać się jak to działa
przechowując taką "wędlinę" przez czas jakiś. Po pewnym okresie takie
"coś" zrobi się oślizgłe i po prostu się zepsuje. Uczciwie
wyprodukowane wędliny nie zepsują się nigdy. Fakt - z czasem wyschną na
kamień, ale nie zgniją. Ale to jeszcze nie koniec "wyczynów"
naszych producentów. Wędliny, jak sama nazwa wskazuje są -
wędzone. A przynajmniej powinny być. Każdy kto kiedykolwiek coś wędził,
ze zdumieniem przygląda się czerwonawej barwie współczesnych
kiełbas. Jakkolwiek by mięsa nie wędzić - nigdy nie zrobi się czerwone.
Brązowe, czarne nawet - tak. Czerwone - nigdy. Dziś polscy producenci
używają, po prostu chemicznych płynów i proszków
wędzarniczych, które dają tak osobliwy kolor i podejrzany smak.
Osobną sprawą jest sama jakość surowca czyli mięsa. Świnie
współczesnych ras mięsnych, hodowane na syntetycznych paszach
mają mięso nie tylko niesmaczne i mało tłuste, ale też nasycone masą
niekorzystnych składników chemicznych, które siłą rzeczy
trafiają do naszych organizmów. Dlatego też ludzie,
którzy cenią sobie smak i zdrowie, w ogóle "marketowych"
wędlin nie biorą do rąk. Coraz powszechniej wyprawiają się do Niemiec
gdzie praktyki stosowane przez polskich producentów są, po
prostu zakazane. Coraz częściej też zaopatrują się w żywego wieprzka u
znajomego gospodarza i we własnym zakresie, przerabiają go na
wyśmienite wędliny. Na szczęście zaczynają powstawać małe, prywatne
masarnie, z których można jadać nie tylko bezpiecznie, ale
też bardzo smacznie. Niestety jest ich jeszcze zbyt mało.
A dla optymalnych mam, jak zwykle bardzo dobrą
wiadomość. Mamy producentów, wędlin optymalnych "pełną gębą".
Niestety, jak dotąd trudno było zdobyć ich produkty, ponieważ działają
dość daleko od Poznania. Na szczęście ten stan uległ zmianie. Można już
kupić wędliny optymalne, mające naszą rekomendację i przygotowane z
dobrego surowca, według tradycyjnych uczciwych przepisów, przy
zachowaniu wszelkich zasad żywienia optymalnego. Od niedawna, takie
wędliny dostarcza do Poznania pan Wojciech Stasiak, właściciel
optymalnej masarni z Koźminka. Można je sobie kupić w sklepie
spożywczym przy ul. Krakowskiej 21. Mają nawet wyliczone stosowne
proporcje BTW. Gorąco polecam, ale jednocześnie - ostrzegam! Kto raz
ich skosztuje, nie będzie więcej
chciał, wędlin wielkoprzemysłowych wziąć do ręki. A co dopiero do ust!
Mariusz Waszak